Po bardzo przeciętnym meczu Górnika Zabrze z Zagłębiem Sosnowiec, wygranym szczęśliwie przez gospodarzy 2:1, przyszła kolej na hit kolejki mecz w Poznaniu Lech : Legia. Kibice spragnieni zwycięstwa, dobrego futbolu a przede wszystkim udowodnienia wyższości Lecha nad Legią, stworzyli piękną oprawę meczu i zapewnili swojej drużynie właściwy doping. Legia zaatakowała od początku jakby grała na własnym boisku. Zdominowała środek pola i szukała dojścia do sytuacji bramkowych. Ale to Lech zdobył szybko bramkę bo już w siódmej minucie po rzucie rożnym. Bramka zdobyta szczęśliwie, zaliczona jako samobójcza, ale bardzo ważna bo otwierająca wynik meczu i dodająca animuszu gospodarzom. Presja na obu zespołach kolosalna albowiem wiadomo było, że ten kto przegra wpędza się w olbrzymie kłopoty. W tym trudnym momencie dla zespołu Legii odezwali się kibice z Warszawy, jakby dając sygnał zawodnikom, że nie są sami w walce na boisku i że stracona bramka na początku meczu jeszcze o niczym nie przesądza. Jednak wiadomo, że w takim meczu zdobyta bramka dodaje zespołowi pewności siebie i tak czuł się Lech. Na boisku dobrego futbolu niewiele ale za to wiele iskier przy prawie każdym pojedynku piłkarzy. Lecz po zdobyciu bramki skoncentrował się na wybijaniu Legii z płynności gry i starał się kontrować mecz. Legia układała swoje akcje w ataku pozycyjnym i chociaż dochodziła do sytuacji strzałowych, to bramkarz Lecha nie musiał do przerwy ani razu interweniować. W pierwszej połowie dominowała Legia ale prowadził Lech i to jest właśnie sedno futbolu. Piłka nożna to jedna z niewielu gier, w której zespół prezentujący się solidniej niekoniecznie musi zwyciężać. Lech mocno zdeterminowany, walczący o każdy centymetr boiska, na co z pewnością wpływ miała atmosfera na stadionie i gorący doping kibiców. Druga połowa rozpoczęła się od spokojnej gry Lecha, który przesunął krycie dalej od swojej bramki i nie pozwalał Legii na dojście do własnej bramki. Zupełnie niewidoczny Agra ale i pozostali napastnicy Legii zupełnie niewidoczni. Dlatego nie było zdziwienia, ż w jego miejsce pojawił się na skrzydle Nagy. W Lechu dobrą partię rozgrywał Jevtić, który znakomicie czuje się w roli lidera. Legia niby opanowała grę w końcówce meczu, ale z dojściem do klarownej pozycji strzałowej wciąż miała kłopoty. Ale Lech miał za to dobrze dysponowanego Jóźwiaka, który indywidualną akcją doprowadził do rzutu karnego, wykonanego skutecznie przez Gytkjaera. Widać było, że z gry żaden z zespołów nie jest w stanie zdobyć bramki. Zdecydowały stałe fragmenty gry, które na bramki zamienili piłkarze Lecha. Lech wygrał bo był skuteczniejszy w grze defensywnej, bo grał z większą wiarą w zwycięstwo. Lech tym meczem stanął na nogi, z pewnością złapał głęboki oddech i ma wszelkie szanse aby zacząć punktować. Legia w coraz trudniejszej sytuacji, kto wie czy tym meczem właśnie nie straciła szansy na tytuł mistrzowski. Ale swojego meczu jeszcze nie zagrała Lechia, jeśli wygra to odskoczy od Legii na bezpieczną odległość punktową. Ale o tym będzie można się przekonać za dwie godziny.