Mecz Atletico Madryt z Lokomotivem Moskwa był jednostronnym widowiskiem. Właściwie oglądając takie mecze, każdy z kim rozmawiałem podkreślał, że dobrze się dzieje, że UEFA coraz bardziej zawęża możliwość gry w różnych turniejach, zespołom spoza najmocniejszych lig w Europie. Lokomotiv z Maciejem Rybusem w składzie, właściwie ograniczył się do wybijania piłki długimi podaniami na osamotnionego środkowego napastnika Edera i do bronienia się dziewięcioma zawodnikami na własnej połowie boiska. Gra trójką środkowych obrońców, na niewiele się zdała, jeśli boczni obrońcy nie tworzyli żadnego zagrożenia i na palcach jednej ręki można było policzyć ich włączanie się w akcje ofensywne. Jedynie Manuel Fernandes indywidualnymi akcjami starał się skonstruować akcję na skrzydłach, albowiem raz był po lewej raz prawej stronie, ale osamotniony niewiele mógł zdziałać, nawet kiedy jego dryblingi w początkowej fazie akcji były skuteczne, to później ginęły, przerywane przez piłkarzy Atletico, z powodu braku graczy, którzy wspieraliby skrzydłowego Lokomotiv. Nowi gracze jakich wprowadzał trener Lokomotiv Jurij Semin, nie prowadziły do zmiany ustawienia ani do zmiany sposobu gry. Atletico wygrało łatwo 3:0 a mogło wygrać jeszcze wyżej, gdyby Antoine Griezmann trafił do pustej bramki, lub gdyby piłkarze potrafili wykorzystać jeszcze co najmniej jedną z kilku sytuacji bramkowych jakie sobie stworzyli. Na uwagę zasługuje sposób ustawienia i poruszania się zawodników Atletico, rzadko oglądany na naszych boiskach. Niby rozrysować to można jako 1:4:4:2 z Griezmannem biegającym jako wolnym elektronem, cofającym się głęboko po piłkę i wspomagającym formację pomocy, zdecydowanie ustawionym za plecami Diego Costy, ale główną rolę pełnią dwaj boczni obrońcy, którzy poruszają się jak w ustawieniu trójką obrońców i włączają się praktycznie w każdą akcję ofensywną, ale Atletico nie gra trójką środkowych obrońców, a boczni włączając się w akcje ofensywne, robią to jednocześnie, pozostawiając na asekuracji tylko dwóch środkowych obrońców. Środkowi obrońcy nie pozostają sami, ale wspierają ich dwaj środkowi pomocnicy, z których zawsze jeden, a bardzo często obydwaj, zostają na asekuracji i skutecznie asekurują akcje ofensywne swojego zespołu. Obaj pomocnicy środkowi to znakomici gracze, którzy skutecznie bronią i jeszcze lepiej rozgrywają ale jeśli są to Saul Niguez i Thomas Partey, to już same nazwiska gwarantują ich wysoki poziom gry. Saul zdobył piękną bramkę z ponad 30 metrów potężnym uderzeniem lewą nogą w okienko bramki, nie dając żadnych szans bramkarzowi Lokomotiv Guilherme. Boczni obrońcy to po lewej stronie Felipe Luis a po prawej Juanfran i też chyba więcej dodawać nie trzeba. Trzecia bramka zdobyta właśnie po przechwycie piłki przez Juanfrana, jego szybkiej indywidualnej akcji i wyłożeniu piłki do Koke, który takich sytuacji nie zwykł marnować, tylko podkreśliła rolę jaką pełnią obydwaj boczni obrońcy. Dlatego 3:0 jest solidną zaliczką bramkową i trudno sobie wyobrazić aby w meczu rewanżowym mogło dojść do sensacji i Atletico straciłoby w tak dobrym stylu wywalczoną przewagę. Maciej Rybus w tym meczu mało widoczny, zbyt mało aktywny aby zapisać się jakąś ciekawszą akcją. Widać, że trener mu ufa, bo zawodnik rozpoczął na lewej stronie, tam gdzie zwykle grywa, a kończył mecz ustawiony szeroko na stronie prawej. Trudno w takim meczu, kogokolwiek w zespole z Moskwy wyróżnić, dlatego i Maciej Rybus nie otrzymał za swój występ wysokiej noty.