Robert Lewandowski miał największy wpływ na wysokie zwycięstwo Bayernu. Polski piłkarz, przy stanie 0:0 wybiegał na znakomitą pozycję a będąc już sam na sam z bramkarzem, został sfaulowany i piłkarz drużyny tureckiej, został po tym faulu usunięty z boiska. W tym momencie już było wiadomo, że mecz zakończy się wysokim wynikiem gospodarzy. Później nasz snajper dodał asystę i sam zdobył dwie bramki, które poprzedził jeszcze jego strzał w słupek z rzutu wolnego. Bayern wygrał pięć do zera i spokojnie może już myśleć o kolejnej rundzie, bo wygląda, że mecz rewanżowy będzie już dla nich tylko formalnością. W zupełnie innej sytuacji są Chelsea i Barcelona. Mecz był pełen nerwowych akcji i interwencji na granicy czerwonej kartki, szczególnie dla Rakitica, ale mimo to wyglądał ciekawie, bo przeważała Barcelona, ale to Chelsea miała najgroźniejsze uderzenia na bramkę, kiedy dwukrotnie trafił w słupek Willian. Zwykle powiadamy, że po dwóch nieudanych próbach, jest do trzech razy sztuka i to właśnie Willian trafił do siatki, trzecim potężnym i bardzo dokładnym strzałem spoza szesnastu metrów. Wiadomo było, że Barcelona zrobi wszystko, aby odwrócić losy meczu i tak się też stało. Obrona Chelsea nie prezentowała się solidnie w zasadzie od początku meczu. Proste błędy w kryciu, niecelne podania i błędy w wyprowadzaniu piłki doprowadziły w końcu do przechwytu piłki w strefie obrony Chelsea przez Iniestę, który nie tylko, że przejął piłkę ale wyłożył ją Messiemu, a ten nie zmarnował znakomitej szansy i zdobył bramkę na wagę remisu. Rewanż nie będzie spokojnym spacerkiem dla żadnej z tych drużyn ale na własnym boisku zdecydowanym faworytem będzie Barca. Oceniając pierwszy mecz, raczej trudno jest oczekiwać, aby Chelsea dostanie skrzydeł w rewanżu, chociaż do końca, jak to w futbolu przesądzać niczego nie można, ale to nie Chelsea ale właśnie Barcelona wyznacza nadal poziom gry i tak, jak w poprzednich latach, będzie i tym razem, że ten kto pokona Barcę, zdobędzie Puchar. Barcelona gra w swoim stylu, dominuje na boisku jak dawniej i mimo znacznych zmian w składzie, należy do faworytów tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.