To nie są puste słowa, kiedy byli selekcjonerzy powtarzają, że przed tak wielkim wyzwaniem, jakim są finały mistrzostw świata w piłce nożnej, każdy zawodnik musi sam się do nich dobrze przygotować tak od strony fizycznej jak również psychicznej. Na takim turnieju każdy chce zagrać, lub przynajmniej złapać się w ekipie. Ale samo powołanie do Kadry, mimo, że jest wielkim wyróżnieniem to tylko chwila radości lub smutku, jaką przeżywa ten który jest powołany lub ten, który powołania nie otrzymał. Dopiero później rozpoczynają się rzeczywiste problemy, jeśli ktokolwiek nie jest skutecznie przygotowany do takiego turnieju. Żadnego innego wyzwania piłkarskiego nie da się porównać z finałami mistrzostw świata. Dlatego ci, którzy już uczestniczyli w takim turnieju, mogą najwięcej na ten temat powiedzieć. Piłkarze chcą grać na mistrzostwach, nawet jeśli wiedzą, że ich forma nie jest najwyższa i mogliby być w jeszcze lepszej formie. Sama wiara w dobry występ nie wystarczy, nie dają pewności odczyty markerów zmęczenia mięśni czy pozytywne badania krwi. To oczywiście ważne składowe formy piłkarzy ale najważniejsza jest forma meczowa, aby mieć rozegraną dobrze rundę wiosenną, na odpowiednim ligowym poziomie. Kiedy przychodzi porażka, mimo, że wszystkie sprawdzalne markery przygotowania fizycznego i zdrowotnego zawodnika są na dobrym poziomie a mimo to sukcesu nie ma, to powstaje pytanie, co się stało, skoro wszystko było tak dobrze przygotowane a skończyło się daleko od oczekiwań. W naszej Kadrze zawsze kluczowe było podłoże psychologiczne w zespole, specyficzna atmosfera jaką stworzyć mogą tylko sami piłkarze i dopełnia to ekipa tworząca Kadrę. Na takim podłożu można budować największe sukcesy i powiedzenie, że wiara góry przenosi, nie jest tylko takim sobie powiedzonkiem. Mamy dobrych piłkarzy, mamy selekcjonera, który zna dobrze zespół i ma sposób na dotarcie do psyche zawodników. Mamy dobrą organizację i środki na to aby dobrze przygotować się do imprezy. Mamy wreszcie to, co najważniejsze, doświadczenie w grze na wielkim turnieju, jakim były dla tej selekcji finały ME. Wreszcie mamy modę na kibicowanie reprezentacji, co przekłada się na zapotrzebowanie na bilety na ważne mecze. W 2001 roku było ponad 300 tys. grupowych zamówień na bilety, na mecz w Chorzowie z Norwegią, obecnie było już około 500 tys. na ostatni mecz eliminacyjny na stadionie Narodowym w Warszawie. To pokazuje, że w Rosji będziemy czuć się jak u siebie, co może brzmi dziwnie, ale piosenka kibiców, Polacy gramy u siebie, tylko potwierdza, że jeśli nasza reprezentacja występuje w miarę blisko od Polski, to nasi kibice wypełnią w stu procentach limit przyznany Polsce i jak zwykle znajdą sposoby aby dokupić trochę biletów jeszcze na inne miejsca. Mamy piękne Święta Bożego Narodzenia, chociaż bez śniegu, będą niebawem piękne mistrzostwa z nadzieją na wielki wynik. Takie życzenia świąteczne z pewnością otrzymywał każdy potencjalny uczestnik przyszłorocznych finałów MŚ i aby te życzenia się spełniły wszyscy trzymać będziemy mocno kciuki.