Redaktor Marcin Bratkowski, zadzwonił do mnie dzisiaj i przeprosił, że puścił w obieg nieprawdziwą informację jakobym wygrał dużą nagrodę na wyścigach konnych. Mamy konie wyścigowe na Służewcu ponad dwadzieścia lat i małą hodowlę koni na południu Polski. Lubimy bywać na Służewcu, jeśli czas nam na to pozwoli, a jesteśmy zawsze kiedy ścigają się konie naszej hodowli. Promujemy hodowlę i wyścigi. Ale ta promocja, z fałszywką w tle i z moim nazwiskiem przebiła wszystko co ukazywało się dotychczas. Czasem wygramy, czasem przegramy, jak to na Służewcu, ale niestety największa wygrana jaka padła przed tygodniem nie była nasza. Wystarczyło zadzwonić i spytać u źródła czy to prawda, bo red. Bratkowski ma mój telefon, ale tego nie zrobił i posilił się czyjąś informacją ponoć z Twittera. Fajna zabawa, tylko szkoda że kosztem moim i mojej rodziny. Otrzymałem dziesiątki telefonów z Polski i z zagranicy z gratulacjami i musiałem wyjaśniać, że to nie mój sukces. Mam obietnicę, że nie będzie więcej cudów medialnych bez sprawdzenia przynajmniej telefonicznego. Bo u nas czyjś sukces jest radością dla bliskich i przyjaciół, ale rodzi też zawiść i zazdrość u innych. Zupełnie niepotrzebnie, bo nie ma czego zazdrościć. Swoją drogą ciekawe czy ujawni się prawdziwy wygrany, tej wielkiej nagrody. Nazwisko zna z pewnością Totalizator Sportowy. Mam nadzieję, że tego typu zabawy się więcej nie powtórzą. Ale cóż pożyjemy, zobaczymy.