NO MESSI NO PARTY

Na meczu w Rzymie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów siedziałem obok Włocha, który reagował w sposób niesamowicie emocjonalny na wszystko, co działo się na boisku w meczu Roma : Barcelona. Kiedy sędzia po czterech dodanych minutach, które przyprawiały o stan przedzawałowy większość fanów na stadionie, odgwizdał koniec meczu a tablica wyników pokazywała 3:0 dla Romy, mój włoski sąsiad zerwał się z miejsca i krzyknął – No Messi, No party, po czym zaczął podskakiwać w rytm piosenki i rzucał się na szyję wszystkim podobnie radującym się jak on. W tym powiedzeniu miał wiele racji. Messi był słabiutki, całkowicie zneutralizowany, podobnie jak Iniesta czy Suarez. Mimo wielkiej przewagi jaką Barcelona wypracowała sobie na własnym boisku znakomita gra Romy i wielka determinacja w odrobienie strat z pierwszego meczu, doprowadziły do największej sensacji tej fazy rozgrywek. Barcelona wydawała się całkowicie bezradna. Nic nie wychodziło ani indywidualnie piłkarzom ani zespołowo. A już zupełnie nie była przygotowana na bardzo agresywny pressing  w wykonaniu piłkarzy Romy. Wielki mecz rozegrali Dżeko i De Rossi, ale mieli wielkie wsparcie we wszystkich swoich kolegach. Było to znakomicie widoczne, że drużyna wyszła na boisko z wiarą nie tylko na zwycięstwo w tym meczu, ale z wiarą, że mogą odrobić straty. Roma przegrała w pierwszym w Barcelonie zbyt wysoko i nie zasługiwała na porażkę 1:4. Jak się okazuje czuli to wszyscy, nie tylko, oglądający ten mecz z  trybun, ale przede wszystkim sami piłkarze. Wielka feta w Rzymie, na czele z prezesem klubu, kąpiącym się w fontannie. Warto było taki mecz zobaczyć na żywo, bo przeszedł do historii piłki nożnej klubowej i z pewnością będzie się o tym wyniku mówiło latami. Jutro radzę każdemu, kto lubi twardy futbol, aby oglądać mecz Sporting : Atletico. Będzie dużo dobrego futbolu, będzie wielka determinacja i kto wie, może doczekamy się podobnej sensacji jak w Rzymie.